Obserwatorzy

piątek, 2 września 2016

Bolesławiec c.d.



  Wydaje mi się, że byłabym kiepskim reporterem. Nie potrafię tuż po jakimś wydarzeniu Go komentować. Wrażenia muszą osiąść, leciutko się przykurzyć i dopiero wtedy mam ochotę wracać do nich raz jeszcze. Nigdy na przykład, nie robię albumu z wakacji tuż po nich. Zwykle mija jakiś czas potrzebny bym zatęskniła do tych chwil, które minęły. Wtedy przyjemność przeżywania od nowa jest pełniejsza.Lubię się tym niezbyt spiesznie delektować:). Dlatego ten "mój"  Bolesławiec taki trochę rozwleczony w czasie i na dodatek niechronologiczny:):)
W piątek jak nadmieniałam, w poprzednim poście, sporo się działo.
 O 17-tej była uroczysta  parada: kolorowa, wesoła, beztroska:)



 Piękne kobiety, cudne w swojej umiejętności radowania się całym sobą: dzieci, i faceci z dystansem:)


dominowały oczywiście niebieskie grochy:)


Toczenie na kole i możliwość spróbowania, zwłaszcza dzieciom, sprawiało mnóstwo frajdy. Mnie fascynowały małe rączki, które z pomocą dużej męskiej dłoni cierpliwie pracowały:) .

Wieczorem koncerty. A o 23-ciej otwarcie mniejszego pieca Iskra artystki Karoliny Gorczyńskiej. Cudne widowisko. Magiczne światło , chwila, którą chciałoby się zatrzymać na dłużej.
Wcześniej piec prezentował się tak:
 Opalany gazem:

a nocą tak:
 Wrażenie dodatkowo wzmocnione przez rzeźby wypalane w piecu. Jakby te postaci rodziły się w ogniu. Piękne!









Nocą, Bolesławiec może mniej tłumny, za to bardziej romantyczny. Piękna, ciepła noc zapraszała do szwendania się po rynku.


  A na taki surrealistyczny obrazek natknęłam się w sobotę, gdy duży piec jeszcze się" palił":
 W sobotę miało być jeszcze większe widowisko z udziałem dużego pieca P. Mateusza Grobelnego. Niestety, coś poszło nie tak  i ze względów bezpieczeństwa otwarcie nie doszło do skutku. Szkoda, bo widać, jak wiele pracy i serca włożono w to wydarzenie.
Cóż, glina bywa nieobliczalna.
W sobotę udało nam się także zwiedzić, tym razem, bolesławiecką "Manufakturę". zachwycały zwłaszcza nowoczesne wzory i piękne ascetyczne formy ceramiki.


A rano wnętrze małego pieca wyglądało tak:



Biedny, duży piec wyglądał dość smutno:(

Za to rzeźby, które towarzyszyły Gliniadzie w minionych latach, nadal mnie zachwycały:

 lekkie sfatygowanie tylko dodawało im uroku:)




Jak Duchy Przeszłości:)

***