Obserwatorzy

niedziela, 26 października 2014

Otulanie światłem....


Zegarom zabrana jedna godzina. Jeszcze szybciej będzie zapadać zmrok. U mnie świece "działają" już na pełnym etacie:). W lampionach, szklanych naczyniach i ceramicznych świecznikach sprawiają, że ciepło się robi na duszy... i z radością wraca się do domu na te wieczory.
Pokazywałam niedawno makowe świeczniki (do zobaczenia tutaj). Dziś nieco inne "trzymadełka" światła:




Trójka ludzików rozpraszających  nam ciemności :) . W ciepłych paltocikach i dłoniach grzejących się przy ogniu:).




Nie są doskonałe. Mają lekkie braki w kończynach górnych. Za cienko wywałkowałam glinę:(
Trudno, świat też nie jest idealny!:):)
  Ale jeden jest w całości!:):) Ten, któremu poświęciłam najmniej uwagi i serca.:)



Wreszcie też moja lampa ceramiczna doczekała się świetlistego wnętrza. Pan Mąż nagle się ocknął z powakacyjnego letargu, połączył kabelek z "czymśtam"  w środku i stała się jasność! :).
 Trwało to może pół godziny, a czekało.... dobrych kilka miesięcy:). Ale jest! Odhaczone:)


Dobrych wieczorów  Wam życzę:) Koniecznie.... w blasku świec i dobrym towarzystwie:)







poniedziałek, 13 października 2014

Nowy obraz i garść jesieni....

 
  "Emocje"   Olej na płótnie 60cmX80cm

  Czasami maluję coś, co w pierwotnej wersji miało być czymś zupełnie innym...
 Ale nie pytajcie mnie dlaczego:) , jakoś tak samo się dzieje...
Często takie obrazy przemalowuję później na nowo, ale czasami za namową,  zostawiam:)
Tak było tym razem. Dziwne, ale jakimś cudem spodobało się tym razem moim facetom.:)
Postanowiłam więc skonfrontować z szerszym odbiorcą:)
Można też wybrać sobie tylko fragmenty:)


Ten ostatni fragment to jakby kadr z wczorajszego jesiennego dnia.
Dołączam jeszcze kilka obrazów Matki Natury. Te, są absolutnie perfekcyjne:)




 A takie serduszko sobie zrobiłam z liści klonu. Inspirowane okładką niemieckiego pisma Landidee.



 
 Pozdrawiam kolorowo:)









piątek, 3 października 2014

Anielsko...w jesień:)




 Jakiś czas temu powstały te trzy anioły. Dla różnych osób, z różnymi, ale najlepszymi intencjami:)
Lubię wiedzieć dla kogo szyję anioła.
Anioł dla Moniki i Kuby:)

Mam w głowie ogólny zarys jak dla danej osoby,  ma wyglądać, chociaż pomysły na dodatki pojawiają się zwykle na końcu, gdy już widzę jakiś konkret.


Wydaje mi się, że każda rzecz , która powstaje ręcznie,  ma swoją energię. Te,  które wykonywane są w pogodnym nastroju, bez przymusu z przyjemnością i poczuciem, że tym co robimy sprawimy komuś radość...mają dobrą energię.
Te wszystkie rzeczy szyte przez dzieci w Chinach czy Bangladeszu, okupione łzami, zmęczeniem i smutkiem ....wręcz przeciwnie. 
Anioł dla P. Justyny:)



Mój mąż przywiózł kiedyś z Meksyku taką ręcznie robiona laleczkę dla Mai. Kompletnie się w naszym domu "nie przyjęła". Nie potrafię racjonalnie powiedzieć dlaczego. Coś w niej było takiego, że dość szybko wylądowała na dnie pudełka, z gatunku tych do których zwykle się nie wraca. Macie też tak, że niektóre,  nawet ładne drobiazgi,  z jakiś bliżej nieokreślonych powodów nie są w domu lubiane?
Anioł dla P. Krystyny:)



Ja tak mam jeszcze z inną przywiezioną z daleka "pamiątką". To dwie głowy  bóstw Majów. Jak bym ich, tych głów, nie ustawiła.... patrzą na mnie wzrokiem dalekim od radości.
Mój mąż czasami sobie o nich przypomina wyjmuje je na światło dzienne i ja już wiem, nawet ich nie widząc, że znowu gdzieś stoją na półce:) Brrr... I to zupełnie nie jest kwestia estetyki.
Nie ta energia. Po prostu.

Dlatego bardzo mi zależy, by wszystko co szyję, maluję czy lepię było dla innych powodem do radości i napełniało pozytywnymi odczuciami:) Banał, prawda? Ale mimo braku oryginalności, banały niosą ze sobą zwykle sporo prawdy:)
***

Pozdrawiam:)





środa, 1 października 2014

Czas wyjazdów....



  


W niedzielę odwieźliśmy naszego najstarszego syna do Krakowa na studia. Dla niego rozpoczyna się nowy, pewnie piękny etap w życiu. I oczywiście z całego serca  mu w tym kibicujemy, ale jednocześnie jest to dla nas, rodziców,  trudny czas. Może gdyby dzieci wyjeżdżały na studia wiosną, gdy świeci słońce, kwitną kwiaty i jakoś tak weselej człowiekowi na duszy...byłoby lżej.
A tak za oknem szaro i mgliście, a w głowie i duszy smutno, łzawo i melancholijnie...

Tak się składa, że mam sporo koleżanek  i znajomych, którzy podobnie jak my,  w tym roku,  "odprawiali" swoje dorosłe dzieci na studia. I widzę, że wszyscy mamy z tym spory problem. Odcięcie pępowiny u noworodka, mimo że symboliczne, to jednak nie boli.
Towarzyszy temu euforia i stan absolutnej szczęśliwości. To raczej zaproszenie do wspólnego życia w rodzinie. Odcięcie tej niewidzialnej pępowiny, która przez kilkanaście lat wspólnego życia stawała się coraz mocniejsza boli niemal fizycznie.

Wiem, że i naszemu synowi i nam potrzebny jest dystans. On wreszcie musi stać się mężczyzną, a my musimy pozwolić mu żyć na własny rachunek.
To wszystko tak bardzo oczywiste, a lżej ani trochę...



Od wielu lat bardzo bliskie są mi teksty "Proroka". Khalil Gibran, libański poeta i malarz napisał słowa, które nie tracą na aktualności:

Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi,
Są synami i córkami Życia, które pragnie istnieć.
 

Rodzą się dzięki wam, lecz nie z was,
I chociaż z wami przebywają, nie należą do was.

Możecie obdarzyć je waszą miłością, lecz nie waszymi myślami.
Albowiem mają swoje własne myśli.
 

Możecie dać schronienie ciałom ich, ale nie duszom.
Albowiem ich dusze zamieszkują dom jutra, do którego nie możecie wstąpić nawet w snach.
Możecie usiłować upodobnić się do nich, lecz nie starajcie się, aby one stały się do was podobne.
Albowiem miłość nie cofa się wstecz ani nie ociąga się, by pozostać w dniu wczorajszym.
Jesteście łukami, z których wystrzelono wasze dzieci jak żywe strzały.
Łucznik dostrzega cel na drodze do nieskończoności i napina was Swą mocą, aby Jego strzały pomknęły szybko i daleko.
Niech napięcie dłonią Łucznika napełni was radością;
Albowiem Ten, który kocha lecącą strzałę, nie mniej miłuje nieruchomość łuku.



Cała prawda.... 

Pozdrawiam dziś zwłaszcza wszystkich, którzy jak my zostali z łukiem w ręku i niedowierzaniem, że to już....
A naszym dzieciom niech zapisują się kartki ich dorosłego życia i niech to będą wyłącznie szczęśliwe teksty:)

 ...i specjalnie dla Janka



***