Obserwatorzy

sobota, 22 marca 2014

...Idą święta:):)



 W ceramice nic nie dzieje sie na już. Najpierw trzeba coś ulepić, później czeka się aż to  "ulepione" wyschnie i będzie gotowe do retuszu. Następnie "ulepione" czeka cierpliwie  w kolejce do wypału na biskwit. Później malowanie szkliwem i znowu kolejka do pieca przed ostatecznym wypałem. Biorąc pod uwagę fakt, że moje zajęcia odbywają się raz w tygodniu, to gotowa praca trafia do mnie po kilku tygodniach, jak nie pojawią się jakieś niespodzianki:)


Dlatego moje wielkanocne jaja i wielkanocna kura powstawały na początku roku:)


Wymyśliłam sobie jaja z motywem roślinnym, ale jak na złość był to czas kiedy  wszystko pokryło się śniegiem. Brodziłam  więc,  po łące w śniegu wybierając suche roślinki do "bukietu":)
Wyglądało to dość osobliwie:)

Ale jaja mam jakie chciałam:):)


Kura jaka jest każdy widzi:) Ma gorące czerwone wnętrze:)




















Dzisiaj tylko "sucha" dokumentacja tego co zrobiłam:)
Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze pokazać Wam jaja i kurę w świątecznych aranżacjach.


Pogoda dziś  niemal jak w lecie. Wystawiam złaknione ciało do słońca i roznosi mnie pozytywna energia:)
  Na dzisiejszym spacerze natknęliśmy się na łan fiołków. Zapach jak w perfumerii, cudownie!




Wreszcie pojawiły się kolory! Chwilo trwaj!:) ....czego i Wam życzę:)


:):)






niedziela, 16 marca 2014

Nadal w tonacji stalowo - szarej...tym razem jednak ceramicznie:)



Szkoda mówić, co za oknem. Ale ma to jednak swoje dobre strony. Można się zaszyć w fotelu bezkarnie  z książką i laptopem. Mąż wreszcie zabrał się za rozliczanie PIT-ów, więc cisza wskazana. Wczorajszy dzień spędziłam dość pracowicie, malując różne sprzęty, które już długo czekały na swój czas. Dlatego, teraz leniuchując, nie mam poczucia grzechu:)
  Dziecko nasze najmłodsze od trzech dni przebywa z harcerzami  we Wrocławiu. Pogoda na zwiedzanie przednia;) Ale bawi się dobrze i to najważniejsze:)
Zazdroszczę jej trochę tego czasu szalonego, bo całkiem dobrze jeszcze pamiętam moje "harcerskie" wyjazdy. Ech...
A ja dziś chciałabym Wam pokazać kolejną misę ceramiczną. Powstała już dość dawno, ale utknęła na wystawie w Czechach na czas dłuższy:)



 Ot, szarość z kroplą błękitu... 


....zwłaszcza tej kropli błękitu życzę Wam na nadchodzący tydzień:)



niedziela, 9 marca 2014

Z poezją w wiosnę...




 Oj,  wiosna chyba idzie, bo nie chce mi się chcieć...:)
Ale też sporo się dzieje i, jak to w życiu, czasem trzeba wybierać.
Ostatnio udało mi się być na kilku fajnych koncertach. W zeszłym tygodniu, w ramach comiesięcznych "Spotkań  z Piosenką Niebanalną" w naszym mieście,  byliśmy z Marcinem na koncercie zespołu "Bez Jacka". Oboje pamiętamy tę grupę jeszcze z lat 90-tych i trochę bałam się tego spotkania po latach. Ale koncert był naprawdę piękny. Leśmian, Herbert, Tuwim, Pawlikowska - Jasnorzewska... Teksty tych poetów śpiewali najczęściej. Z " naciskiem " na Leśmiana:). Do tego świetna oprawa muzyczna. Na szczęście,  tak im zostało:).
 Rzadko słucha się ostatnio poezji. Świat oferuje nam szybki przekaz, najlepiej w formie skrótów, bo szkoda cennego czasu na  rozwinięcie zdania.  A poezji nie usłyszy się w biegu. Cudny koncert, który zostanie we mnie na długo...


W miniony piątek zafundowałam sobie c. d. spotkań z poezją:).  Tym razem był to monodram wwykonaniu krakowskiego aktora Janusza Zbiegiela,  zatytułowany " Brel raz jeszcze".
Piosenki J. Brela przeplatane były fragmentami Jego listów do żony. Nie znam  niestety francuskiego, ale na szczęście piosenki Brela wiele razy słyszałam w  polskich tłumaczeniach, więc tekst mogłam sobie "dośpiewać":) Zwłaszcza, że słuchaliśmy  tych najpopularniejszych: Amsterdam, Piosenka starych kochanków, Nie opuszczaj mnie itd. W wersji oryginalnej  zabrzmiały perfekcyjnie. Miało się wrażenie jakby sam Brel stał na scenie.


A wczoraj spędziliśmy z Marcinem świetny czas na koncercie Anity Lipnickiej i Johna Portera. Śpiewali piosenki z ich dwóch wspólnych płyt. Mam obie, i znam je prawie na pamięć, ale kontakt
" na żywo" jest bezcenny. Głosy Lipnickiej i Portera są absolutnie stworzone dla siebie. I działają na mnie jak balsam na duszę:)
A do tego genialne solówki  Portera na gitarze! Mniam...
Lubię ich osobno: pamiętam świetne występy Portera z Zębatym, a ostatnia solowa płyta Anity Lipnickiej " Vena Amoris" jest zjawiskowa, ale w duecie brzmią dla mnie najlepiej:)
Malując lubię słuchać muzyki, ale to nie może być nic przypadkowego:) Gdy maluję akwarele w tle sączy się najczęściej muzyka z płyt  Sophie Zelmani i właśnie Lipnickiej i Portera:)
Cieszę się, bo na scenie padła deklaracja, że jeszcze zrobią coś razem.
Ilustracją dzisiejszego postu jest mój obraz, który namalowałam jakiś czas temu, ale jakoś nie było czasu pokazać:)  Może czekał właśnie na ten moment? On też jest dość mocno osadzony w poetyckich klimatach:) Takie w każdym razie było moje założenie, gdy go malowałam.
" Krok w nieskończoność" olej na płótnie  70cm  x 70 cm

Pozdrawiam ciepło!