Malachit uważany jest za kamień magiczny. Podobno otwiera na bezwarunkową miłość:) Tak przeczytałam:). Tak naprawdę jednak myślę, że dzięki tej cudownej barwie, którą posiada, zawieszoną między zielenią, a błękitem kradnie ludziom serca. Ma w sobie tęsknotę za lazurowym morzem, słońcem, życiem...
Piętrowa patera na muffiny:).
Trochę ją przy wypale powyginało:), ale wydaje mi się, że to jej atut. Może nie jest idealna, ale z daleka widać, że to ręczna robota:):). Mnie cieszy przede wszystkim jej kolor:). Do kompletu półmisek:
Łączy malachitowe ciepło z chłodem błękitnego nieba. To nie moja zasługa, lecz pięknego szkliwa, które wzajemnie się przenika tworząc cudowne kolory. Użyłam dwóch różnych szkliw. Połączenie z białą angobą jeszcze mocniej podbiło kolor.
Mam na stole skrawek wakacyjnego nieba:) lub wody dla odmiany:) Patrzenie w te kolory cudownie uspokaja:) Popatrzcie same:
I tym optymistycznym akcentem, mam nadzieję do szybszego zobaczenia niż ostatnio:). Szarość za oknem odebrała mi chęć do robienia czegokolwiek. Ale dziś już za oknem lepiej, mam nadzieję, że to zapowiedź pięknej wiosny. W każdym razie mój balkon juz budzi się do życia:):
*********
Kolejne piękności! To kiedy serwujesz te muffiny? ;)U mnie wiosna coraz piękniejsza i irysy coraz większe :) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńTa piętrowa patera jest cudna. Te gliniane Twoje dzieła są dla mnie inspiracją bo zaczęłam jesienią przygodę z gliną i chyba czas abym i ja pokazała coś małego glinianego :-). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJakie cudo! Piękne :)
OdpowiedzUsuń