Obserwatorzy

sobota, 12 stycznia 2013

Ceramika in red

  Trochę nowych rzeczy mam do pokazania, ale ponieważ ostatnio wracam do domu , gdy za oknem totalne ciemności, nie mam kiedy robić zdjęć.
Szczęśliwie,  sobota obudziła nas słońcem i udało mi się co nieco obfocić:)
 Wszystko w tym słońcu jakoś mniej skomplikowane, prostsze i szczęśliwością przepełniające:)
 I nawet to,  co mnie ostatnio trochę dołuje, nie takie straszne:)
Przedpołudniowy długi spacer z mężem, bo dzieci już dawno "spacerują" nie z nami, czas na rozmowy, na które,  w tygodniu zwariowanym, czasu nie ma i powrót do ciepłego domu  na kawę i niespieszne książki czytanie.... Chwile zwyczajnie szczęśliwe, takie które kiedyś ledwo dostrzegałam, a teraz staram się nimi sycić do oporu:)

Te chwile, które kradnę na moje obcowanie z gliną, to też taki czas, gdy wszystko zostaje za mną. Chyba nawet bardziej mnie odpręża niż malowanie. Efekty różne, najczęściej nie takie jak sobie wymyśliłam, ale pisałam już kiedyś o tym, że glina to dość kapryśny materiał i  każdy, kto miał z nią do czynienia wie o czym mówię:)

Chociaż pewnie można ją ogarnąć, tylko trzeba do tego sporo doświadczenia, a u mnie w tym względzie duży deficyt:)
Co tam, grunt, że mnie to ostatni mocno kręci:)





Każda maska jest jedyna i niepowtarzalna. Mam czasem wrażenie, że efekt końcowy to zlepek moich emocji, nastroju, wewnętrznych przeżyć, podczas jej powstawania, ale też jeszcze coś, co stanowi o charakterze każdej z nich...... i ja raczej na to "coś"  mam niewielki wpływ:):)





Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najwięcej szczęśliwych momentów kradzionych  "zwyczajności":)











6 komentarzy: