Wydaje mi się jakbym jeszcze wczoraj była małą dziewczynką, bawiącą się lalkami, ale, niestety, tylko mi się wydaje:):)
Nie zatarły się jeszcze moje wspomnienia, a już w niepamięć przechodzi świat dzieciństwa moich dzieci. Stanowczo za szybko się to dzieje. Dokładnie pamiętam imiona moich lalek, w większości odziedziczonych po starszej siostrze, duży niebieski wózek, który wzbudzał zachwyt moich podwórkowych koleżanek, i jednocześnie był powodem do nieustających narzekań mojej siostry- nastolatki, z którą dzieliłam pokój i zabierałam tym wózkiem znaczną część wolnej przestrzeni. Pamiętam mojego ukochanego misia Rafała: taki PRL-owski miś, żółty jak kanarek i płaski, jakby po nim walec przejechał, ale dla mnie, oczywiście, najpiękniejszy, hołubiony i nietykalny, w przeciwieństwie do miśków siostry, którym bezlitośnie robiłam przeszczepy organów, wszywając jakieś plastikowe serduszka :):)... i z satysfakcją siostry Jackie, faszerowałam zastrzykami. Cała rodzina dość długo szukała kiedyś źródła nieznośnego zapachu w naszym pokoju, aż wreszcie okazało się, że to nieszczęsne miśki oddają swoje życie... wypchane trocinami (bo to takie stare misie były:):)...i nafaszerowane zastrzykami z mleka, że to niby taka penicylina:):) gniły okrutnie. Możecie sobie wyobrazić ten zapach! Masakra!
Moi chłopcy też mieli swoje ukochane przytulanki, które są z nimi do dziś i naturalnie jak klasyczne chłopaki, zasuwali godzinami po dywanie z autkami, wydając odgłosy zbliżone do warczenia silnika. Nudziłam się przy tyn jak mops! Marcin za to, uczestnicząc w ich zabawach, jakby wracał do korzeni:):).. i zapominał wtedy o całym bożym świecie:). Więcej, chłopcy już dawno zajmowali się czymś innym, a on z językiem na wierzchu ustawiał autka na starcie. Dobrze, że tego nie czyta, bo by mnie zabił:);)
Maja, choć chce już być traktowana prawie jak nastolatka, wciąż na szczęście, ma jeszcze w sobie dużo dziecka.
Bawiła się bardzo długo lalkami, i tym razem, to ja miałam ogromną frajdę szyjąc jej bobasom ubranka, czy różowe kołderki do wózka. Z chwilą jej pójścia do szkoły, pojawiły się w naszym domu patyczkowate Barbie, które wzbudzały we mnie mieszane uczucia z przewagą tych niefajnych. Cóż, dziecko chciało tak jak inne koleżanki. Ten wiek, to nie czas na budowanie własnej odrębności, raczej wtapianie się w grupę, nawet gdyby nie do końca było to zabawne.
Cieszę się jednak, że długo bawiła się takimi klasycznymi bobasami, ucząc się czułości i opiekuńczości. Myślę, że to w dorosłym życiu procentuje. Feministki teraz leżą już pod komputerem:):)
Coraz mniej nowoczesnych mam, przywiązuje już do tego jakąkolwiek wagę. Ciężko spotkać na podwórku dziewczynkę z taką zwyczajną lalką pod pachą..... i żeby jeszcze ta dziewczynka była trochę pobrudzona, to już rarytas:)
Teraz przede wszystkim dzieci mają się uczyć!! Zasypywane są więc mnóstwem edukacyjnych gadżedów, które mają rozwijać, a odbierają im cudny świat wyobraźni, takiej naiwnej, prostej, ale własnej.
Trudno mi słuchać tych ciągłych narzekań, oburzonych młodych mam, że dwulatka nie można zapisać do przedszkola. Skandal! A przecież on musi się uczyć: języków, jazdy konnej, pływania, baletu i salsy.....a, i jeszcze szachy, pianino i ..............brrrr
I gdzie tu znaleźć miejsce na taką zwykłą, szmacianą lalkę-przeżytek?
Mam jednak nadzieję, że nie wszystkie młode mamy dały się ogłupić, i że pozwalają swoim córkom bawić się w taką banalna zabawę............ "w dom".
Trochę w temacie dzisiejszego postu, dekupażowe chusteczniki do dziecięcego pokoju:
.......... i kuferek, trochę retro, przerobiony z ciemno-brązowego, na biały ze śladami minionego czasu:):)
......jestem z siebie dumna, że nie zaszalałam z ozdobami:);) Chyba dobrze mu to zrobiło:):)
A wszystkim podczytywaczom, aż trudno mi uwierzyć, że jest Was tyle, dobrej niedzieli życzę i beztroskiej zabawy lalkami! A co tam....
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Młode mamy zbyt mało możliwości pozostawiają swoim pociechom na zabawy z wyobraźnia, marzeniami. Zabawki są zbyt dosłowne i zbyt doskonałe. A przecież kiedyś jak lalka miała za mało ubranek, to po prostu je wymyślałyśmy ze szmatek i koronek. Ja szyłam je z Mamą. Tata zrobił mi piękne drewniane mebelki, włożył w ta prace dużo serca. Teraz rodzice wola kupić piękną, drogą zabawkę którą dziecko zobaczyło na ekranie telewizora, taka maja albo chcą mieć dzieci w przedszkolu. Ale przecież od nas zależy jakie nasze dziaciaki będą miały wspomnienia.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia
ach, zapomniałam napisać, że chusteczniki misiowe wyszły bardzo retro, śliczne.
OdpowiedzUsuńKuferek z tak powściągliwymi ozdobami zdecydowanie bardziej mi się podoba. Nic dodac nic ując.
miłej niedzieli