Wrocław. Miasto, w którym nie sposób się nudzić.
Zaczęłyśmy od Ogrodu Botanicznego. Wiosna już się tu rozpanoszyła na dobre.
I chwała jej za to:)
Tulipanowy szał!
"Ośnieżona" czereśnia
Łąki takie ukwiecone to dla mnie miód na serce. Błogość rozlewa się po ciele:)
Magnolie, jak zawsze pełne elegancji:)
Afrykarium. Warto zobaczyć, chociaż odrobinkę mnie rozczarowało. Może zbyt wiele sobie obiecywałam. Ale raz, na pewno trzeba być:) Na zewnątrz robi wrażenie.
Muzeum Narodowe oplecione bluszczem.
Rzeźby M. Abakanowicz w tym miejscu wyglądają pięknie.
Obejrzałyśmy wystawę czasową Zbigniewa Paluszaka oraz wystawy stałe: malarstwo polskie i europejskie. Padłyśmy po takim maratonie na twarz:)
Regeneracja sił w plenerze i cudnych okolicznościach przyrody.
Wieczorem Teatr Polski ze spektaklem "Smycz". Świetny monodram Bartosza Porczyka.
Cmentarz Żydowski. Oddział Muzeum Narodowego. Przekracza się bramę i wchodzi w inny świat: zatrzymania, tajemnicy, wyciszenia, otulonego bluszczem i zgaszonym światłem, przebijającym się przez gałęzie drzew. Warto.
Dobrze było. Będę wracać z całą pewnością:) Zwłaszcza, że tyle jeszcze do obejrzenia:)
****
Super podróż! Widziałam u Alutki:-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDziękuje za super spacerek....Pozdrawiam pa....
OdpowiedzUsuńmiło mi było:)
OdpowiedzUsuń