Obserwatorzy
niedziela, 19 grudnia 2010
Coraz bliżej świąt....
Święta, mimo śniegu po kolana, zbliżają się dużymi krokami. I to nie dlatego, że już od listopada słucham kolęd w hipermarketach( bez entuzjazmu, delikatnie mówiąc), ani nie dlatego, że coraz więcej spotkań tzw. opłatkowych w różnych instytucjach, często nazywanych nie wiedzieć czemu wigiliami, ani nie dlatego, że w sklepach coraz więcej ludzi pędzących z obłędem w oczach w poszukiwaniu prezentów, jakichkolwiek, najlepiej w promocji, szybko i dużo..........Jakaś zbiorowa histeria.....
Na mojej lodówce, jak co roku pojawiła się kartka z planem działań przedświątecznych, a to właśnie znaczy, że święta tuż:):):)...Trochę prac porządkowych scedowałam na synów moich dorodnych :):), trochę obiecał przejąc mój Marcin, a resztę podzieliłam sobie sprawiedliwie na nadchodzące dni, tak by czerpać z tych przygotowań trochę radości. Wszak podobno "oczekiwanie wyznacza godziny radości w naszym życiu" :):)..
Pierniczki kruszeją w puszkach, kiełbaski figowe się suszą, dekoracje świąteczne już gotowe, nawet choinka już stoi od wczoraj, okna czekają na lepszą pogodę, i jeszcze parę potraw w kolejce do zrobienia za dni kilka...
Przy okazji robienia kiełbasek figowych, trochę refleksji się pojawiło wieczorową porą. Te kiełbaski figowe to wbrew pozorom, nic z tzw. Konkretów, tylko Słodycz w pełnym tego słowa znaczeniu. Robi się je bardzo prosto:
14 dkg fig mielonych
14dkg orzechów włoskich( pół porcji siekanych, pół porcji mielonych)
8 dkg cukru pudru
1 żółtko
2 łyżeczki rumu
wszystko razem wymieszać, uformować wałeczki. Obtoczyć w cukrze- krysztale i zostawić na co najmniej tydzień do wysuszenia. Podawać pokrojone w cieniutkie plasterki.
Przepis na ten smakołyk dostałam od Busi mojego męża. W jej domu,na święta były zawsze.
To pierwsza wigilia bez Busi... Drobniutka, z zawsze nienaganną fryzurką srebrnych włosów, niezwykła, pełna ciepła osoba. Kochana przez wszystkich, którym dane było ją kiedykolwiek spotkać. Busia była dowodem na to, że Anioły czasami schodzą na ziemię i tak zwyczajnie, bez wielkich fajerwerków żyją wśród nas. Roztaczała wokół siebie aurę spokoju, poczucia bezpieczeństwa, niezmiennych zasad i pełnego miłości stosunku do drugiego człowieka... Dlatego gromadziła wokół siebie tylu różnych ludzi: małych i dużych.... Dlatego każdy z nas choć na moment w święta chciał z nią pobyć, porozmawiać, posłuchać...
Maleńka, krucha Busia z ogromnym sercem...Wielu z nas będzie brakowało jej pięknych, niesztampowych życzeń świątecznych ( nigdy o nikim nie zapominała), ciepłego uśmiechu, pyszności, którymi nas raczyła, ale nade wszystko OBECNOŚCI...
W moim zeszycie z przepisami, dużo jest takich opatrzonych dopiskiem "Od Busi". I w tym roku będą na naszym swiatecznym stole jej kiełbaski figowe, pasztet.... Taki maleńki ślad jej obecności.
Ponieważ tak wiele osób ma ją w swoim sercu wierzę, że jak zawsze będzie z nami i w tym roku dzielić się bielutkim opłatkiem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
...też w to wierzę!
OdpowiedzUsuńŁadnie tu u Ciebie :)
Pozdrawiam!
Szym
Tak,leciutka,jak Aniolek na chmurce posle Wam wszystkim milosci promyczek,a moze gwiazdke??..
OdpowiedzUsuń