Obserwatorzy

niedziela, 9 stycznia 2011

Zapachniało wiosną....



 Och, jak by się chciało zatrzymać ten dzisiejszy ciepły dzień! Wiosna już chyba też ma dosyć i trochę wychodzi przed szereg....
  Zrobiliśmy sobie dziś z Marcinem solidny spacer naszą stałą trasą. Mamy kilka takich stałych, ulubionych. O dziwo, jakoś się nam nie nudzi, a i można wtedy wreszcie pogadać spokojnie o tym wszystkim, o czym w codziennym zamieszaniu się nie udaje. Lubię te rozmowy niespieszne, bo w domu ciągle coś rozprasza, zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia, obejrzenia, przeczytania....i jakoś trudno znaleźć choćby chwilę na zwykłe pogaduchy. Czasem podejmuję nieśmiało to ryzyko, ale jak napotykam nieobecny wzrok grzecznie potakującej Mojej Połowy, który w tym samym momencie myślami szybuje daleko ode mnie i  kompletnie nie słucha o czym do niego mówię, to odpuszczam...i zostawiam sobie co ważniejsze sprawy do obgadania "na trasie":):):)
Myślę, że niektórzy właściciele domów, które na  naszej drodze mijamy, patrzą na nas już trochę podejrzliwie:):), ale co tam....
I tak ostatnio dawno nas nie widzieli, bo to jeszcze nie nasz sezon:):):)
 Dzieci niestety, nie podzielają naszego zachwytu wędrówkami donikąd. Musi być cel. I to bardzo konkretny cel: np. LODY! To jeszcze czasami działa, by dali się skusić. Nie bierzemy ich już ze sobą "na siłę", bo po kilku takich podejściach, mieliśmy serdecznie dość. Snują się wtedy zazwyczaj kilka kroków za nami, ale na tyle blisko, żebyśmy czasami nie uronili ani jednego słowa z narzekania i utyskiwania, jaki to bezsens ten spacer i ile niepowtarzalnych atrakcji właśnie w tej chwili ich omija, bo muszą iść nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co...A... i jeszcze oczywiście, żeby przekaz był mocniejszy co jakiś czas tarmoszą się między sobą, kopią w każdy napotkany kamień i  ciągną nogi wzniecając tumany pyłu,  z uszu  zwisają im kabelki MP3-ki, więc o słuchaniu odgłosów przyrody mowy nie ma.
To daje ogólnie obraz rodzinki żywcem wyjętej z kliniki dla psychicznie chorych! Postanowiliśmy ludzkości oszczędzić takich widoków.
Ciekawa jestem czy też tak macie? Z nostalgią  wspominam czasy, gdy dzieci były małe i zasuwały z radością razem z nami... Cieszcie się chwilą młodzi rodzice, bo dużymi krokami idzie do was, o zgrozo, Trudny Wiek Nastolatków......i niestety, ja już wiem o czym mówię:) I tym optymistycznym akcentem.... :):):)





Czy ten sielski obrazek, kojarzy się Wam z zimą?!
Nawet kury wyległy na zieloną trawkę:)

....a po powrocie do domu : espresso i kieliszeczek własnoręcznie zrobionej naleweczki!

2 komentarze:

  1. Kurki sa a gdzie indory?U nas tez cieply wiatr walczy ze sniegiem,taka sobie marcowa a nie styczniowa pogoda.Pozdrawiam przed nocka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Indory były, tylko w znacznie uszczuplonym składzie. Chyba święta im zaszkodziły...

    OdpowiedzUsuń